www.spnarol.pl

 
 

WITAMY NA STRONIE SZKOŁY PODSTAWOWEJ W NAROLU     

  SZKOŁA

KOMUNIKATY 

PRZETARGI 

DYREKCJA

NAUCZYCIELE

RADA RODZICÓW

SAMORZĄD UCZNIOWSKI

BIBLIOTEKA

ŚWIETLICA

PEDAGOG SZKOLNY

PATRON

HISTORIA

UCZNIOWIE

  WYDARZENIA

UROCZYSTOŚCI

IMPREZY

  KONKURSY

PRZEDMIOTOWE

SPORTOWE

  KULTURA

TEATRZYK "ALBERCIK"

  INNE

PRACE UCZNIÓW

GALERIA FOTO  

KSIĘGA GOŚCI  

NAPISZ DO NAS

LINKI

ARCHIWUM

 

 

 

.....:::::  STRONA GŁÓWNA - AKTUALNOŚCI :::::.....

LEGENDY NAROLA i OKOLIC

 

„Skąd pochodzi nazwa Narol”

 

U schyłku XII wieku na Polskę napadli Tatarzy. Po ich najeździe wymordowano ludność, bydło i wszystko co istniało. Pewna kobieta schowała się pod martwego konia i dzięki temu nie zginęła. Kiedy się obudziła z okolicznych miejscowości pozostały tylko pola – rola. Znalazł ją pewien mężczyzna , a gdy lepiej się poznali, wzięli ślub. Na miejscu poznania założyli osadę , którą nazwali Narol.

„Skąd pochodzi nazwa Narol” - inna legenda

 

Dawno temu w Florianowie żyła piękna, czarnowłosa dziewczyna – Urszula. Była ona córką bogatego hrabiego Czesława II. Miała dobre serce. Pewnego słonecznego poranka dziewczyna wybrała się na konną przejażdżkę i z niej nie wróciła – została porwana. Ojciec Urszuli bardzo się zmartwił, wysyłał rycerzy, ale żaden z nich nie mógł  jej odnaleźć. Kilka dni później w pałacu Czesława II odbyło się spotkanie. Był na nim również hrabia Stanisław. Czesław podczas spotkania opowiedział mu o tym, co się stało.

Następnego dnia, gdy Stanisław miał wyjeżdżać, jego koń nie nabrał jeszcze sił po wczorajszym przyjeździe, a więc hrabia Czesław dał mu konia Urszuli. Koń jednak jechał nie do domu Czesława, lecz w drugą stronę, aż dowiózł go do jaskini. Zaciekawiony Czesław wszedł do jaskini, lecz zobaczył niedźwiedzia i usłyszał kobiecy płacz. Pomyślał, że koń Urszuli Nar przywiózł go do swej pani. Bał się jednak niedźwiedzia i postanowił, że powróci tu zimą, kiedy niedźwiedzie zapadają w sen zimowy.

Przyjechał tu po kilku miesiącach. Przeszedł cicho koło śpiącego zwierza, aby go nie obudzić. Znalazł Urszulę i wyszli z jaskini. Niestety niedźwiedź usłyszał kroki Stanisława. Stanisław zdążył powiedzieć Urszuli, aby uciekała. Hrabia nie miał tyle szczęścia – zginął rozszarpany przez zwierzę.

Czesław II postanowił zmienić nazwę miejscowości na Narol – od imienia konia, który odnalazł mu córkę – Nar i pseudonimu Stanisława – Ol.


 

„Tanew”

 

Rycerz Gołdap miał córkę Tanew. Kiedy przebywał na wyprawie wojennej, jego zamek najechał wrogi książę, aby porwać piękną Tanew. Dziewczyna nie chciała być branką, więc skoczyła z urwiska. Od tej pory rzeka, do której się rzuciła, nazywa się Tanew. Po powrocie zrozpaczony ojciec zburzył gród.


 

„O Gołdapie i Tanewie”

 

W rezerwacie „Nad Tanwią”,który znajduje się obok Suśca jest kościółek. Jest to grodzisko w widłach dolin Tanwi i Jelenia. Według legendy stał tu nawet zamek, który wzniósł rycerz Gołdap.

Ów rycerz miał tylko jedną, lecz bardzo urodziwą córkę Tanew. Podczas nieobecności Gołdapa, połakomili się na nią tatarscy najeźdźcy. Zamku broniono dzielnie. Tatarzy wyłapali jednak zamkowe gołębie, które skusiły się na rozsypany przez nich groch maczany w gorzałce. Następnie przyczepili im do nóżek tlące się huby i wypuścili. Gołębie odleciały na zamek. Wybuchł pożar, którego nie udało się opanować. Dumna Tanew skoczyła z wysokiej wieży, wybierając śmierć.

Gdy Gołdap wrócił, dowiedział się o wszystkim i zrozpaczony zburzył zamek, a resztę życia spędził w samotni. Kiedyś wzgórze to nazwano Gołdą, a pobliską rzeka do dziś nosi nazwę Tanew.


 

„Kapelusz”

 

Podczas „potopu szwedzkiego” w 1655 roku wojska Szwedów dotarły aż w pobliże Narola. W okolicach Narola znajduje się góra nazywana „Kapelusz”. Na tej górze miały stanowiska oddziały szwedzkie ostrzeliwujące Lipsko. Strzelano również z kościoła w Lipsku. Jedna z kul trafiła generała szwedzkiego. Po śmierci swego dowódcy żołnierze uciekali w popłochu, zapominając zabrać kapelusz generalski. Dlatego właśnie góra ta nosi nazwę „Kapelusz”.

 

„Kapelusz” - kolejna legenda

 

Dawno temu, gdy na terenach Narolskiej ziemi toczyły się krwawe bitwy miało miejsce owo zdarzenie. Polski generał nieznanego imienia walczył o wolność Narola. Pewnego dnia podczas walk na wzniesieniu został zabity przez wroga. Jego wierni żołnierze powracając z pola bitwy ujrzeli martwego przywódcę. Postanowili go natychmiast pochować. Generał miał charakterystyczną rzecz – kapelusz. Jeden z żołnierzy postanowił go spalić, ale drugi powiedział, żeby zostawić go tutaj w miejscu jego śmierci na pamiątkę. Od czasu tego zdarzenia, jakże przykrego, góra na której zmarł generał nazywa się Kapelusz.


 

„Kule armatnie w lipskim kościele"

 

Podczas potopu szwedzkiego Szwedzi dotarli tez pod  Lipsko i Lipie. Mieszkańcy zacięcie walczyli z wrogami przez trzy dni, a gdy już nie mieli siły zaczęli się modlić do Boga. Pan Bóg dodał im sił, aby nie dopuścili wrogów do swoich wsi.

Zmęczeni Szwedzi po sześciodniowej walce zaczęli się wycofywać, aż w końcu opuścili swoje stanowiska. Uradowani mieszkańcy spostrzegli, że Szwedzi przez te dni wystrzelili tylko dwie kule. Aby podziękować Bogu za dodanie im sił do walki z wrogiem powiesili te kule na murach kościoła. Niestety do naszych czasów przetrwała tylko jedna, ponieważ druga się rozsypała.


 

 „Psie górki”

 

Na granicy Narola z Lipskiem znajdują się porośnięte sosnami górki, zwane „Psie górki”.

Legenda mówi, że w roku 1648 hetman Bohdan Chmielnicki przybył do Narola i dokonał tu spustoszenia. Zginęło wielu ludzi, a została tylko garstka. Takiej ilości trupów nigdy tu nie było. Ciała grzebane były na „Okupisku” i w innych miejscach. Roznoszący się smród wabił psy z całej okolicy. Na zgliszczach zamku Lipskich bezpańskie i głodne psy wyły dniami i nocami. Ludzie opowiadali, że opłakiwały one swoich panów. Od tamtej pory nazwano to miejsce „Psie górki”.


„Krwawica”

 

Było to za czasów najazdów Tatarów w 1648 roku pod wodzą hetmana Chmielnickiego. Podczas jednego z najazdów ludzie uciekali w popłochu w stronę pałacu Łosiów. Na granicy Narola i Lipska płynęła mała rzeczka. Gdy Tatarzy zaatakowali uciekających ludzi, rzeczka zapełniła się krwią poległych. Odtąd rzeczkę nazwano „Krwawica”.


 

„Legenda o młynarzu”

 

W małym, cichym miasteczku otoczonym ze wszystkich stron fosą żyli szczęśliwie ludzie. Miasto nazywało się Florianów, jako że co drugi gospodarz nazywał się Florian. Między nimi mieszkał młynarz o tym imieniu. Młynarz ów był bardzo bogaty. Miał wielki młyn, dużo bydła i rozległe pola za miastem, dlatego to właśnie jego ludzie wybrali, aby opiekował się fosą broniącą dostępu do miasta.

Czasy były niespokojne. Pewnego dnia wielka grupa zbójców stanęła pod murami Florianowa. Nie mogli jednak wejść do miasta, gdyż głęboka woda w fosie zagrodziła im drogę. Jeden ze zbójców postanowił przekupić któregoś z mieszkańców, aby ten otworzył stawidło i osuszył fosę. Przekradł się nocą do miasteczka i zaoferował młynarzowi moc pieniędzy za osuszenie fosy, Młynarz zgodził się i otworzył stawidła. Nazajutrz zbójcy wdarli się do miasta i zaczęli plądrować domy. Wszyscy mieszkańcy uciekli w popłochu. Pozostał tylko młynarz, który pomagał zbójom. Jeden ze zbójców podpalił dom, a od niego zajęły się inne. Pożar pochłonął całe miasto razem ze zbójcami i złym młynarzem.

Po tygodniu mieszkańcy Florianowi wrócili do domów, zastali jednak tylko spaloną ziemię. Postanowili wybudować miasto. Nazwali je Narolem, jako że na roli było wybudowane.


 

„Kapliczka Św. Jana Nepomucena”

 

Pewnego razu, wczesną wiosną po roztopach wracał hrabia Łoś do pałacu. Po ulewnych deszczach woda wezbrała, a bryczka miała przejechać przez strumień. Pan nakazał woźnicy sprawdzić jak jest głęboko. Ten sprawdził dno i orzekł, że jest głęboko „na chłopa”. Hrabia odrzekł: „woda na chłopa – panu po kolana” i kazał jechać. Rwący nurt rzeki przewrócił karetę i zatopił wraz z końmi. Chłop z narażeniem życia wyciągnął swego pana, nie było to zresztą proste, ponieważ był Feliks Antoni Łoś postury okazałej. Kiedy wrócili do pałacu, dziedzic kazał wymierzyć służącemu 50 batów za to, że ośmielił się go chamską ręką dotknąć. Następnie w podzięce za uratowanie życia podarował obitemu znaczną ilość ziemi. Na miejscu tego zdarzenia zaś hrabia postawił kapliczkę z wyrytym wewnątrz tekstem :

 

„Pan Pana z toni salwował,

Pan Panu pomnik postawił”

 

Według innej wersji tekst ten brzmi :

 

„Jaką przysługę na rzece Tanwi

Pan Panu oddał – Pan wie,

A że Pan Pana z nieszczęścia wybawił,

Za to pan Panu figurę wystawił.


 

„Trzy kopce”

 

Dawno temu trzech wielkich panów posiadało swe majątki, które stykały się ze sobą. Jeden od strony Łówczy, drugi od strony Jędrzejówka,  a trzeci od strony Dębin. O miejsce, w którym się stykały powstał między właścicielami spór. Każdy z panów rościł sobie prawo do posiadania większej ilości ziemi niż pozostali. Kłótnie były tak wielkie, że  wezwali się na pojedynek. Podczas walki, która stoczyła się na wzgórzu panowie odnieśli tak duże rany, że pomarli.

Miejsce, na którym stoczyli pojedynek stało się ich mogiłą. Wszystkich pochowano obok siebie, a na ich grobach usypano trzy kopce. Na pamiątkę wydarzenia posadzono trzy sosny, a w środku kamienny krzyż upamiętniający to wydarzenie. Miejsce natomiast nosi nazwę „Trzy kopce”.


  

„ Diabelski kamień”

 

Dawno temu w Monastyrzu stał klasztor Bazylianów. W okolicznych osadach żył lud spokojny, który co roku zdążał na odpust do braci Bazylianów. Nie było to w smak diabłom, które miały swoje siedlisko niedaleko Werchraty w miejscu dziś Moczarami zwanym. Postanowiły zniszczyć klasztor. Najsilniejszy z diabłów wybrał się aż do Brusna i wyrwał na Kamiennej Górze kawał skały. Pod osłoną nocy udał się w kierunku klasztoru. Droga nie była łatwa, a jary i wąwozy „Piekiełkiem”  zwane stanowiły nie lada przeszkodę. Kiedy wreszcie zmęczony dotarł na skraj lasu, pewien już swego, postanowił odpocząć. Położył olbrzymi kamień na czterech innych, a sam legł obok. W tym momencie dobiegło jego uszu z pobliskiej wsi pianie koguta, zwiastujące świt. Wystraszony diabeł zerwał się w jednej chwili, chwycił za kamień, ale kogut zapiał po raz drugi i trzeci. Czart ze wściekłości wbił pazury w głaz, ale stracił już swoja moc i rad nie rad czmychnął do Moczar.

Odtąd już nigdy nie próbowały diabły niszczyć klasztoru. Kamień zaś na dowód tego wydarzenia zyskał miano „diabelskiego”


 

„Zjedzona Baba”

 

Działo się to czasie, gdy ruszyła kolej na trasie Zamość- Bełżec. Między wsią Kadłubiska a Podlesiną biegną tory kolejowe. W tym miejscu rośnie bardzo stary, ciemny las. Dawniej miejsce to zamieszkiwało mnóstwo zwierzyny: jelenie, sarny, dziki, ale największa trwogę budziły wilki. Drapieżniki te nie bały się nikogo , a w czasie mroźnych nocy podchodziły do chłopskich zagród.

W tym miejscu kolej biegła pod górę. Lokomotywa jechała bardzo wolno, tak że można było wsiąść i wysiąść z pociągu podczas jazdy. We wsi Podlesia nie było stacji kolejowej, więc ludzie wykorzystywali wolną jazdę pociągu, aby wsiąść lub wysiąść. Pewna kobieta wracała z miasta i gdy pociąg zwolnił wyskoczyła, szybko wstała i ruszyła do domu. Była jasna, zimowa noc. Do domu było niedaleko, słychać nawet było ujadanie psów. Nagle zza krzaków wyskoczyła wataha wilków. Ślepia lśniły jak ognie , a z pyska buchała para. Kobieta nie miała żadnych szans na ucieczkę. Nazajutrz chłopi znaleźli tylko resztki ubrania i pełno krwi. Na pamiątkę tego zdarzenia w tym miejscu na najgrubszej jodle jest wyryty krzyż, a leśnicy ludzie z okolicy miejsce to do dziś nazywają „Zjedzona Baba”.


 

„Skarby zamku narolskiego”

 

Dawno temu chodziły słuchy między ludźmi, że w zamku narolskim są tunele, które prowadzą w różne strony, a w nich ukryte są skarby hrabiny Anny. Powtarzali je ludzie z pokolenia na pokolenie, lecz nikt nie odważył się puszczać na poszukiwanie w obawie kary złych sił strzegących owych skarbów.

Znaleźli się wreszcie jednego razu śmiałkowie, którzy złakomili się na owe skarby. Późną nocą postanowili wybrać się na ich zdobycie. Po długiej i męczącej drodze nagle ujrzeli ogromne drzwi, na których była wyryta ręka ludzka. Jeden z rolników odruchowo położył swoją dłoń na odcisk. Drzwi się otworzyły i weszli do olbrzymiej jaskini. Na środku stał wielki stół marmurowy, a na nim krzyż żelazny, a przed krzyżem dwa skrzyżowane miecze. Pod stołem zaś czerniał otwór. Lęk  ogarnął odkrywców i żaden nie miał odwagi spuścić się w otwór czeluści. Po pewnej chwili jeden nabrał odwagi i z pomocą towarzyszy zaczął spuszczać się  w głąb lochu.

Gdy dosięgnął dna rozejrzał się po bokach i osłupiał z podziwu. Ściany lochu wyłożone były szczerozłotymi płytami, wysadzane drogocennymi kamieniami, pod ścianami stały skrzynie pełne złota, diamentów, srebra i rubinów. Wszystko to mieniło się i rozsiewało wokół czerwone blaski. Ocknął się rolnik z zachwytu i wyciągnął ręce, chcąc zagarnąć jak najwięcej. Lecz próżne były jego usiłowania. Jakaś niewidzialna ręka  odpychała jego dłonie

 i  nie pozwalała    podejść blisko skarbu.

Naraz ziemia się zatrzęsła, a ze ścian wyszło dwóch rycerzy w złocistych zbrojach. Milcząc zbliżyli się do przerażonego rolnika, pochwycili go silnymi rękami i unieśli do góry jakby chcieli przebić ściany. Nagle przerażony rolnik krzyknął:

„ Ratuj mnie święty Wojciechu!”

Zatrzęsła się ziemia, widziadła zniknęły i nieznana siła  przeniosła rolnika na ziemię. Podeszli do niego towarzysze i pytać zaczęli, co widział w środku, lecz na wszystko dawał im niejasną odpowiedź. Przerażonemu rozum odjęło i nigdy go już nie odzyskał.


 

„Kapliczka w Narolu Wsi”

 

Pewnego dnia dzieci wyszły na spacer. Podczas przechadzki zauważyły, że jakaś śliczna pani idzie ze wschodu na zachód. W tym momencie zaczął padać deszcz, więc panienka schowała się pod leszczyną. Dzieci po pewnym czasie  zorientowały się, że ta panienka to Najświętsza Matka Boża, która szła przez Narol Wieś do Krasnobrodu.

         Na cześć naszej Matki mieszkańcy wsi postanowili wybudować małą kapliczkę z figurką Matki Bożej. Choć było to dawno, można usłyszeć tę legendę do dziś. A teraz my przy kapliczce, która stoi do dzis odprawiamy litanie do Matki Bożej.

 


„Powstanie nazwy Podlesina”

 

         Pewnego dnia trzech drwali postanowiło założyć wieś. Zaczęli ścinać drzewa i na ich miejscu zbudowali  domy. Miejsce nazwali Podleśna, ponieważ znajdowała się ona na miejscu, gdzie kiedyś był las. Z czasem nazwa Podleśna przekształciła się w nazwę Podlesina.


 

„Powstanie nazwy Kadłubiska”

 

          Dawno temu w pewnej miejscowości grupa chłopów dowiedziała się, że do wioski przyjedzie Pan i Pani hrabina. Chłopi chcąc godnie przywitać hrabiostwo, przygotowali przyjęcie na ich przyjazd. W czasie przyjęcia wójt wioski wziął do ręki pieczonego kurczaka i zaczął go dzielić mówiąc:

„Udko dla Pani i Pana , a ja że jestem chłopisko zjem to kadłubisko”

         Od tej pory miejscowość otrzymała nazwę Kadłubiska.


 

„Piaskownia na Jędrzejówce”

 

         Niegdyś na wojnie ludzie walczyli o te tereny. Niektórzy ginęli w obronie swojej małej ojczyzny. Na wzniesieniu w pobliżu Jędrzejówka pochowano ciała żołnierzy, którzy polegli w walkach. Później było trzęsienie ziemi i góra ta podzieliła się na dwie części, Mieszkańcy Jędrzejówka znaleźli szczątki żołnierzy, którzy zostali tam pochowani. Teraz w tym miejscu miejscowi ludzie kopią piasek potrzebny do różnych prac domowych.


 

„Piekiełko koło Łaszczówki”

 

         Dawno temu żyła młoda dziewczyna, która słynęła z wyjątkowej urody. Mimo,że miała swojego ukochanego kręcili się koło niej kawalerowie. Ona jednak nie chciała żadnego z nich. Pewnego razu przyszedł do niej parobek z prośbą o jej rękę, lecz ona i jemu odmówiła. Niestety nie wiedziała, że był to sam diabeł, który przybrał postać młodzieńca. Czart ogromnie się rozzłościł i postanowił się zemścić. Wymyślił, że popsuje dziewczynie dzień ślubu i postanowił obsypać kościół ,w którym odbędzie się ceremonia zaślubin kamieniami.

         Kiedy nadszedł czas uroczystości, diabeł pędził już, aby dokonać zniszczenia. Nieoczekiwanie w południe zapiał kur. Czart tak mocno się wystraszył, że stracił swoją moc. W tym momencie upuścił kamienie, które upadły na pole. Dziś tworzą one rezerwat geologiczny „Piekiełko”, gdzie wśród karłowatych sosen leży sześćdziesiąt osiem głazów.

 

 „Piekiełko koło Łaszczówki” - kolejna legenda

 

          Inna legenda mówi, że w tym miejscu przed wiekami żył  samotny starzec, który posiadał tajemniczą moc. Burze omijały jego pola, więc zbiory miał zwykle obfite i dorodne. Starzec był nieuprzejmy dla innych i nigdy nie pomagał nikomu w biedzie.

         Pewnego dnia zbiegły się wielkie, czarne chmury na niebie. Starzec wybiegł na pole i zaczął szeptać tajemnicze zaklęcia, by burza oszczędziła jego łany, a zniszczyła zbiory sąsiadów. Nagle rozległ się potężny grzmot. Ludzie wybiegli z domów i zobaczyli, że ich pola zostały nietknięte. Natomiast łan starca zmienił się w wielkie kamienne cmentarzysko. On sam zaś został przywalony głazem. Morał z tego taki, że nienawiść do innych zawsze obraca się ostrzem w nienawidzącego.


 

 „Czartowe pole”

 

         W głębokiej puszczy stała karczma. Prowadziła tędy droga z Zamchu do miasteczka Józefów. Karczma tętniła życiem w każdą niedzielę wieczorem. To okoliczni kupcy jadąc na poniedziałkowy targ do Józefowa, gościli się w karczmie, obiecując zapłatę właścicielowi karczmy w poniedziałek po udanym handlu. Wracając do domu, spłacali dług w karczmie, a  do żon wracali z pustą kiesą.

Niebiosa wysłuchały próśb stroskanych żon i pewnego razu w czasie zabawy w karczmę strzelił piorun. Ziemia zatrzęsła się, a karczma wraz z biesiadnikami zapadła się . Od tego czasu okoliczni mieszkańcy z daleka omijali to przeklęte miejsce.

         Raz ciemna nocą do domu wracał skrzypek z wesela. Kiedy dotarł w okolicę karczmiska ujrzał palące się ogniska i mnóstwo tajemniczych postaci. Chciał przejść niepostrzeżenie obok, myśląc, że to zbóje, lecz został zauważony i zaproszony do ogniska. W świetle ogniska zauważył u postaci ogony, kopyta i rogi – na pewno były to diabły, a właściwie czarty. Zjawy kazały skrzypkowi grać do świtu. Kiedy zapiał kur, czarty zaczęły się rozpływać w porannej mgle, tylko ostatni czart wziął z ogniska garść żarzących się węgli, mówiąc „masz zapłatę”, wrzucił je do skrzypiec i zniknął. Skrzypek myślał, że spalą się skrzypce, ale coś zabrzęczało w środku – zamiast węgli w skrzypcach były dukaty.

         Od tego czasu dolinę od karczmiska do Hamerni nazwano „Czartowym Polem”. Biada śmiałkowi, który o północy znajdzie się w tym miejscu, gdyż czeka go na pewno spotkanie z czartami, a może nawet wędrówka do piekła.


 

 

  STYPENDIA

NAUKOWE

SPORTOWE

IM.POSŁA ZUCHOWSKIEGO

  NAUCZANIE

PLAN LEKCJI

ZAJĘCIA POZALEKCYJNE

STATUT

SYSTEM OCENIANIA

ZAJĘCIA POZALEKCYJNE

PROGRAM WYCHOWAWCZO-PROFILAKTYCZNY

REGULAMIN WYCIECZEK

REGULAMIN BIBLIOTEKI

REGULAMIN ŚWIETLICY

REGULAMIN STOŁÓWKI

  DLA NAUCZYCIELI

KARTA NAUCZYCIELA

FUNDUSZ SOCJALNY

REGULAMIN WYNAGRODZEŃ

KSZTAŁCENIE SPECJALNE

PUBLIKACJE NAUCZYCIELI

  NAROL

HISTORIA

ZABYTKI

NAROL W OBIEKTYWIE

LEGENDY NAROLSKIE

 

Wesoły WF

                           

                           

     Gimnazjum w Narolu     Urząd Miasta i Gminy Narol     Nadleśnictwo Narol     MKS Roztocze Narol     Straż Pożarna w Narolu

     Fundacja Pro Academia Narolense     Ministerstwo Edukacji Narodowej     Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Krakowie     Kuratorium Oświaty w Rzeszowie     Podkarpackie Centrum Edukacji Nauczycieli

 

                              © Copyright 2006  SP Narol. All rights reserved.